Pierwsze dwa odcinki nowego mystery thrillera „Czarne stokrotki” ukazują wiele sekretów podziemnego Wałbrzycha, niezwykle cennych dla fabuły serialu. Nie tylko zaginione dzieci zniknęły w zapomnianych (ale czy do końca?) korytarzach pod miastem.
Dlaczego bohaterowie schodzą w pokopalniane korytarze i czego tam poszukują? Plątanina różnych motywacji, potrzeb i intencji może być bardziej skomplikowana, niż sieć podziemnych tuneli. Jednak pewne jest jedno – prawdziwa tajemnica „Czarnych stokrotek” kryje się pod powierzchnią.
Czarne stokrotki – co wydarzyło się w pierwszych dwóch odcinkach?
Odcinek 1 – już dostępny w serwisie i na antenie Canal+
Lena (Karolina Kominek) ma wyruszyć na wyprawę naukową na Antarktydę, gdy odbiera telefon od wałbrzyskiej policji. Zaginęła jej córka Ada (Alicja Wieniawa-Narkiewicz), a razem z nią grupa przedszkolaków. Choć nie widziały się od siedmiu lat, Lena natychmiast wraca do miasta. Policyjną akcją kieruje jej kumpel ze szkoły Rafał (Dawid Ogrodnik). Dzieci trzeba szybko znaleźć, bo zniknęły w okolicy, w której znajdują się bagna, zalane sztolnie i niebezpieczne szyby.
Potencjalnych tropów coraz więcej. Wtrąca się Marta Czarnecka (Edyta Olszówka), prezeska lokalnego SPA, a także filantropka kierująca fundacją Black Daisy. Rafał jej nie ufa, a ona też nie jest zadowolona z tego, jak on prowadzi śledztwo. Lena szuka córki, a tropy prowadzą w podziemia.
Odcinek 2 – już dostępny w serwisie Canal+
Dzieci mimo szeroko zakrojonej akcji nie udaje się odnaleźć przez kolejny dzień. Lena próbuje dowiedzieć się czegoś na własną rękę i tak trafia do dziwnego baru. Tam ma kolejny epizod niejasnych wizji, podczas których zauważa tajemniczy symbol. Rano odkrywa, że w miejscu, w którym była, nie ma żadnego lokalu. Chce rozszyfrować pochodzenie znaku.
Sprawdza, czym interesowała się Ada i z kim się spotykała. Tak trafia na trop jej dwóch kolegów, którzy potajemnie przeszukują wałbrzyskie podziemia. W międzyczasie Czarnecka zleca, by wysadzić tunel niedaleko podziemnego laboratorium pracującego w jej SPA doktora Lubińskiego (Olaf Lubaszenko). Dlaczego chce odciąć drogę pod powierzchnię?
Czym jest „Lisia Sztolnia”?
Akcja serialu „Czarne stokrotki” nie bez powodu została osadzona w Wałbrzychu. To przez lata związane z górnictwem miasto ma wyjątkową historię i unikalną infrastrukturę, które mocno determinują poczynania bohaterów najnowszej produkcji Canal+. Leżące niedaleko Wałbrzycha liczne sztolnie i szyby są nie tylko pozostałościami po niegdyś prężnie działającym przemyśle. Po pierwsze, kryją ciągle wiele skarbów i nierzadko tajemnic, które kuszą żądnych pieniędzy lub przygody. Po drugie, mogą być bardzo niebezpieczne dla tych, którzy się tam zapuszczą bez przygotowania, bo kiedy przyjdzie co do czego, zginąć tam mogą nawet najlepsi fachowcy.
Mimo całego niebezpieczeństwa niektóre z wałbrzyskich sztolni to w istocie unikalne zabytki na skalę europejską, jeśli nie światową. Takim miejscem jest niewątpliwie leżąca niemal w centrum miasta „Lisia Sztolnia”, dla akcji serialu istotna chociażby dlatego, że o jej renowacji już na samym początku mówi lokalna filantropka, Marta Czarnecka.
Jeszcze w 1961 roku sztolnia ta została wpisana do rejestru zabytków jako jedyna spławna sztolnia w Europie. Uruchomiona została w 1794 roku i była wówczas jednym z najnowocześniejszych obiektów tego typu. Z powodu swojej unikalności, miejsce szybko stało się atrakcją turystyczną dla kuracjuszy leczących się w pobliskich uzdrowiskach. „Lisią Sztolnię” niedługo po jej otwarciu zwiedzali m.in. król Wilhelm III z żoną Luizą czy przyszły prezydent USA John Quincy Adams. Dla gości specjalnych powstała nawet wykuta w węglu dekoracyjna „komnata Schuckmanna”, często nazywana komorą królewską. Księżna Izabela Czartoryska była tym miejscem zachwycona i z wielkim entuzjazmem opisała je w swoich pamiętnikach.
Biedaszyby
„Czarne stokrotki” pokazują też niebezpieczeństwa i zagrożenia związane z biedaszybami, którymi poruszają się nastoletni koledzy Ady. Te powstawały licznie już na początku XX wieku w latach 30., ale znacząco ich przybyło po tym jak w latach 90. wieku zamknięto w Wałbrzychu wszystkie kopalnie. Z powodu biedy i kryzysu ekonomicznego często spotykanym zjawiskiem było nielegalne wydobywanie węgla właśnie z kopanych na dziko tzw. biedaszybów. Zajmowali się tym często niewykwalifikowani i bezrobotni, którzy zdobywali surowiec na własne potrzeby lub odsprzedawali go na małą skalę w niższych cenach.
Prowizoryczne szyby są bardzo niebezpieczne: grożą zawaleniem lub zalaniem, często dochodzi w nich do wypadków niejednokrotnie śmiertelnych. Niemniej to nie wystarczy, żeby odstraszyć ludzi. W związku z gwałtownym wzrostem cen węgla w ostatnich latach, w samym Wałbrzychu nowych nielegalnych wyrobisk pojawiło się kilkanaście i to często na terenach prywatnych, co skutecznie uniemożliwia władzom walkę z niebezpiecznym procederem. Ten problem widzimy w pełnej złożoności w serialu. Bo nie ma takiej mapy, która by pokazała wszystkie wykopy, pozwoliła zobaczyć, jak połączone są różne korytarze i pomogła znaleźć wyjście, kiedy coś pójdzie nie tak.
Skuszeni pieniędzmi ludzie wchodzą pod ziemię, by często już stamtąd nie wyjść. Serial te motywy sprawnie rozgrywa i to na kilka różnych sposobów: niektóre z postaci eksplorują podziemne korytarze dla pieniędzy, inne w poszukiwaniu rozwiązania zagadek sprzed wielu lat, a jeszcze inne, by uratować zaginionych – każdy ma inne motywacje, ale wszyscy mierzą się z podobnymi zagrożeniami.
Pierwsze dwa odcinki „Czarnych stokrotek” są już dostępne w serwisie streamingowym i na antenie Canal+.
Nowości filmowe – najnowsze wiadomości ze świata filmu i serialu.