Już dziś, 31 października, w kinach pojawi się „Cisza nocna”, nowy film Bartosza M. Kowalskiego („W lesie dziś nie zaśnie nikt”). W swej ostatniej roli wystąpił Maciej Damięcki, a partnerowali mu Zdzisław Wardejn, Włodzimierz Press i Anna Nehrebecka.
Reżyser zdradził, że rodzice pozwalali mu w dzieciństwie oglądać horrory, a swój pierwszy scenariusz horroru napisał, gdy miał zaledwie trzynaście lat. Do dziś nieustannie i entuzjastycznie swą kinofilską wiedzę pogłębia. – Te filmy nigdy nie powinny udawać czegoś, czym nie są, ponieważ autentyczność w tym gatunku jest kluczowa. Niemniej jednak horror pozwala eksplorować wszelkie emocje. Chciałbym tworzyć horrory przez resztę życia – przyznał w rozmowie z „Variety”.
Scenariusz „Ciszy nocnej” powstawał wiele lat. Reżyser pisał go razem z producentką i scenarzystką Mirellą Zaradkiewicz. Na ostatniej prostej dołączył do nich Paweł Maślona („Atak paniki”, „Kos”), którego scenarzyści poprosili o świeże spojrzenie na gotowy już prawie tekst. – Temat odchodzenia od lat fascynował mnie i przerażał zarazem – mówił reżyser. – Nasz bohater, aktor Lucjan, przeżywa w domu opieki, w którym się znalazł, pewnego rodzaju przygodę, odbywa wędrówkę.
Kowalski i Zaradkiewicz, przed i w trakcie pisania, spędzali czas w różnych domach opieki. Obserwowali pensjonariuszy, personel, brali udział w zajęciach. Autorzy filmu niezwykłą wagę przywiązywali też do obsady. – Praca była intensywna, a podejście do niej Anny Nehrebeckiej, Zdzisława Wardejna i Włodzimierza Pressa, a szczególnie Macieja Damięckiego naprawdę mi zaimponowało. Byli zaangażowani w to, co robią i ciekawi rezultatów. To było zresztą dla mnie wielkim przeżyciem, że mogę dyskutować o roli z aktorami, których doskonale pamiętam z dzieciństwa. Naszym asem w rękawie okazał się Maciej Damięcki – wspominał Kowalski.
Macieja Damięckiego nagrodzono pośmiertnie za rolę Lucjana w konkursie Perspektywy podczas ostatniego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.